Najpiękniejsze miasto zaraz po Lwowie kusi. Kusi pogodą, widokami, starymi kamienicami zaraz obok industrialnej architektury. Czy w Odessie obecnie jest bezpiecznie?- no jasne! Czy ciekawie?- na pewno. A do tego tanio, więc dobra wiadomość dla backpakerów i oszczędnych podróżników ;)
Daleko Odessie do rajskich plaż i kurortów, ale swój urok bezsprzecznie posiada.
Za każdym razem wybierałam się tam pociągiem, tzw. plackartą, czyli najuboższą klasą pociągu. Dużo miejscowych na nią wyklina, turystów ona niezmiernie dziwi, a mi jak nigdy przypadła do gustu. Pociągi stare, bo stare, głośno w nich czasem niemiłosiernie, ale na pewno wygodnie i wesoło. Zamiast twardych siedzisk łóżka lub łóżko- stoliki (czy jak to nazwać?), tj. stolik z dwoma przeciwnymi siedzeniami, który pod wieczór zamienia się w jedno długie łóżko. Kołdra i poszewka w cenie. A dla bardziej wymagających ciepła herbata lub kawa za 2 hrywny (ok. 33 groszy!) nad rankiem. Można też zakupić u konduktora piwo, by umilić sobie jazdę i poczuć się pewniej, choć wielu podróżujących zabiera swoje trunki. Tutaj nikt się nie kryje z piwem za kotarą, jak trzeba to i poczęstuje, zagada i bawi się cały wagon. Dla ekstrawertyków to raj.
Pewnie oficjalnie spożywać alkoholu nie można w pociągu, ale jak to w Polsce- i tak każdy to robi. Po ok. 23 i wyszumieniu się wagon zasypia.
Hoteli w Odessie jest masa, od tych najlepszych po te najgorsze. Za pierwszym razem nocowałam w akademiku, wynajmującym przyjezdnym pokoje za 60 hrywien noc... To i tak było za dużo jak na te warunki ;) Wydzielana ciepła woda, toaleta pamiętają ostatnie 50 lat. Za drugim razem więc wybrałam Hotel Victoria. Obok hotelu znajduje się Arkadia, najlepsza miejscówka Odessy. Plaże prywatne mieszają się tam z publicznymi, masa nocnych klubów, siłowni pod gołym niebem, aquapark, fontanna multimedialna, kuchnie świata oraz knajpki z widokiem na błękitne morze. A to wszystko ciągnie się nieprzerwanie od Arkadii aż po same Centrum, czyli tzw. Ścieżka Zdrowia, rowerowo- spacerowa. Idealna też na jogging. Można iść i iść, po drodze zatrzymując się na zimne piwko przy jednej z wielu knajpek pod gołym niebem z widokiem na plaże. Spacer nią to obowiązkowy punkt podczas pobytu w Odessie.
Plaże są czyste, w sezonie przepełnione, a wszędzie dźwięczy język rosyjski zamiast spodziewanego ukraińskiego. Po ukraińsku w Odessie ciężko będzie się dogadać, albo Cie zignorują albo będą woleli przejść na angielski. Wiele knajp ignoruje dwujęzyczne menu i musimy się przyzwyczajać do wszechobecnej cyrylicy.
Jeżeli chodzi o jedzenie to polecam odwiedzić PRIVOZ w Odessie, wielki targ bijący na głowy te, które do tej pory widziałam. Od działów rybnych po działy ze śmietaną ręcznie ubijaną i domowym masłem. Dział wędlin oferuje niezliczone próbki szynek i kiełbas, bo sprzedawcy się prześcigają w sprzedaży. Świeży sok z granatów i pomarańczy kosztuję grosze, a gdyby się ktoś zawahał sprzedawca naleje pół szklanki i każe skosztować. Na dobrą sprawę można przejść cały targ i się najeść, nie płacąc za to ani kopijki.
Dział rybny
Działy nabiału i maseł. Trochę odwagi wymaga skosztowanie. Ale przynajmniej wiadomo, że ekologiczne.
Polecam owoce morza, szczególnie marynowane małże i ośmiorniczki. Smaczne, a najlepsze z tego stoiska od sprzedającej w tyle Koreanki:
Samo centrum jest piękne, zadbane, nie ma się czym wstydzić przy innych europejskich, ba! uważam Odessę za o wiele piękniejszą i zadbaną niż np. Wilno.
Tuż przy schodach Potiomkina coffee trucki dla spragnionych kofeiny. Takich urokliwych uliczek nie ma końca.
Jedną z nich jest ulica..Polska :) przemianowana na ul. Lecha Kaczyńskiego. Jakoś z tej pierwszej nazwy byłam bardziej dumna :)
Daleko Odessie do rajskich plaż i kurortów, ale swój urok bezsprzecznie posiada.
Za każdym razem wybierałam się tam pociągiem, tzw. plackartą, czyli najuboższą klasą pociągu. Dużo miejscowych na nią wyklina, turystów ona niezmiernie dziwi, a mi jak nigdy przypadła do gustu. Pociągi stare, bo stare, głośno w nich czasem niemiłosiernie, ale na pewno wygodnie i wesoło. Zamiast twardych siedzisk łóżka lub łóżko- stoliki (czy jak to nazwać?), tj. stolik z dwoma przeciwnymi siedzeniami, który pod wieczór zamienia się w jedno długie łóżko. Kołdra i poszewka w cenie. A dla bardziej wymagających ciepła herbata lub kawa za 2 hrywny (ok. 33 groszy!) nad rankiem. Można też zakupić u konduktora piwo, by umilić sobie jazdę i poczuć się pewniej, choć wielu podróżujących zabiera swoje trunki. Tutaj nikt się nie kryje z piwem za kotarą, jak trzeba to i poczęstuje, zagada i bawi się cały wagon. Dla ekstrawertyków to raj.
Pewnie oficjalnie spożywać alkoholu nie można w pociągu, ale jak to w Polsce- i tak każdy to robi. Po ok. 23 i wyszumieniu się wagon zasypia.
Hoteli w Odessie jest masa, od tych najlepszych po te najgorsze. Za pierwszym razem nocowałam w akademiku, wynajmującym przyjezdnym pokoje za 60 hrywien noc... To i tak było za dużo jak na te warunki ;) Wydzielana ciepła woda, toaleta pamiętają ostatnie 50 lat. Za drugim razem więc wybrałam Hotel Victoria.
Obok hotelu znajduje się Arkadia, najlepsza miejscówka Odessy. Plaże prywatne mieszają się tam z publicznymi, masa nocnych klubów, siłowni pod gołym niebem, aquapark, fontanna multimedialna, kuchnie świata oraz knajpki z widokiem na błękitne morze. A to wszystko ciągnie się nieprzerwanie od Arkadii aż po same Centrum, czyli tzw. Ścieżka Zdrowia, rowerowo- spacerowa. Idealna też na jogging. Można iść i iść, po drodze zatrzymując się na zimne piwko przy jednej z wielu knajpek pod gołym niebem z widokiem na plaże. Spacer nią to obowiązkowy punkt podczas pobytu w Odessie.
Plaże są czyste, w sezonie przepełnione, a wszędzie dźwięczy język rosyjski zamiast spodziewanego ukraińskiego. Po ukraińsku w Odessie ciężko będzie się dogadać, albo Cie zignorują albo będą woleli przejść na angielski. Wiele knajp ignoruje dwujęzyczne menu i musimy się przyzwyczajać do wszechobecnej cyrylicy.
Jeżeli chodzi o jedzenie to polecam odwiedzić PRIVOZ w Odessie, wielki targ bijący na głowy te, które do tej pory widziałam. Od działów rybnych po działy ze śmietaną ręcznie ubijaną i domowym masłem. Dział wędlin oferuje niezliczone próbki szynek i kiełbas, bo sprzedawcy się prześcigają w sprzedaży. Świeży sok z granatów i pomarańczy kosztuję grosze, a gdyby się ktoś zawahał sprzedawca naleje pół szklanki i każe skosztować. Na dobrą sprawę można przejść cały targ i się najeść, nie płacąc za to ani kopijki.
Dział rybny
Działy nabiału i maseł. Trochę odwagi wymaga skosztowanie. Ale przynajmniej wiadomo, że ekologiczne.
Polecam owoce morza, szczególnie marynowane małże i ośmiorniczki. Smaczne, a najlepsze z tego stoiska od sprzedającej w tyle Koreanki:
Samo centrum jest piękne, zadbane, nie ma się czym wstydzić przy innych europejskich, ba! uważam Odessę za o wiele piękniejszą i zadbaną niż np. Wilno.
Tuż przy schodach Potiomkina coffee trucki dla spragnionych kofeiny. Takich urokliwych uliczek nie ma końca.
Jedną z nich jest ulica..Polska :) przemianowana na ul. Lecha Kaczyńskiego. Jakoś z tej pierwszej nazwy byłam bardziej dumna :)
Po więcej zapraszam na:
www.zczerwonawalizka.pl